
***
W Barcelonie jest tyle do zobaczenia, że warto byłoby zostać tam na dłużej. Wokoło mnóstwo ludzi, sklepów, w knajpach i na ulicach tłoczno i gwarno a w powietrzu unosi się aura beztroski i spokoju. Klimat tego miasta, oprócz cudownej architektury tworzą jego mieszkańcy, którzy zaskoczyli nas otwartością i niezwykłą sympatią. Wiele razy zaczepialiśmy kogoś na ulicy, by spytać o drogę. Nie zdarzyło się, żeby ktoś nas zbył. Dosłownie każdy przechodzień z uśmiechem na twarzy starał się nam pomóc, nawet jeśli sam nie za bardzo wiedział jak nas pokierować to wyciągał tablet, mapę lub pytał innych ludzi. Odniosłam także wrażenie, że Katalończycy naprawdę potrafią cieszyć się życiem i mniej przejmują się drobiazgami. W każdym parku mnóstwo osób siedzi na kocykach z dobrym jedzeniem i alkoholem (w Hiszpanii można spożywać alkohol w miejscach publicznych, jednak ludzie korzystają z tego przywileju z kulturą i umiarem), spotykają się w knajpach na tapasy i ciągle ze sobą rozmawiają, i praktycznie wszystkie samochody są tam poobijane. Każdy parkuje jak chce, auto stoją tak blisko siebie więc żeby wyjechać trzeba obrysować sąsiada, ale kto by się tym przejmował?


Choć wyjazd był spontaniczny to zwiedzanie miasta szczegółowo zaplanowaliśmy, by nie pominąć niczego ciekawego i by tydzień wakacji wykorzystać na maksa ! Plan Barcelony podzieliłam na dzielnice i każdego dnia jeździliśmy do innej części by zobaczyć najważniejsze atrakcje i to co znajduję się w ich pobliżu. Jako pierwszą obejrzeliśmy najsłynniejszą bazylikę, z której słynie miasto – Sagrada Familia, czyli Świątynia Pokutna Świętej Rodziny to secesyjny kościół zaprojektowany przez Autoniego Gaudiego. Obiekt, którego budowę rozpoczęto w 1882 roku, nadal otaczają rusztowania i raczej prędko nie znikną, gdyż zakończenie budowy planowane jest na 2026 rok. Mimo, to świątynia robi ogromne wrażenie i zachwyca każdym detalem.


Kolejnym imponującym dziełem wielkiego architekta jest Casa Batlló znajdujący się na najsłynniejszej ulicy w Barcelonie – La Rambli. Projekt budynku symbolizuje smoka z legendy o Sant Jordim, bardzo ważnej dla kultury katalońskiej. Ten piękny dom wznosi się dumnie przy Passeig de Gracia, mocno wyróżniając się spośród innych budowli. Wewnątrz znajdują się oryginalne żyrandole i meble zaprojektowane również przez Gaudiego, jednak wejście jest dość kosztowne (16,50 euro).



















Wracając do La Rambli – to szeroka ulica, która ciągnie się w nieskończoność i zawsze tętni życiem. Po obu jej stronach restauracje kuszą zapachem lokalnej kuchni, a sprzedawcy zachęcają do zakupu pamiątek. Ulica ta prowadzi od Placa de Catalunya do pomnika Krzysztofa Kolumba na nabrzeżu. A stamtąd widać błękit morza, duży port rzędy wysokich palm. Choć w Barcelonie nie ma naturalnych plaż, to te sztuczne świetnie spełniają swoją rolę. Ciepła woda, delikatny wiatr i szum morskich fal sprawiają, że po długich pieszych wędrówkach po mieście, przedpołudnia spędzone na plaży są świetnym dopełnieniem idealnych wakacji. Chillout totalny!













Odpocząć można również w parku. W Barcelonie każde miejsce zapiera dech w piersi. Kolejną perełką jest Park de la Ciutadella – pełen piknikowiczów, zieleni, z imponującą złoconą fontanną na środku i uroczym stawem, po którym zakochani pływają łódkami. Tu mieszkańcy Barcelony spędzają dużo czasu, urządzają urodzinowe przyjęcia, spotkania z gronie przyjaciół i realizują swoje rozmaite pasje, np. chodzenie po linie. W pobliżu parku znajduję się także długi deptak zwieńczony słynnym Łukiem Triumfalnym. Można tam spotkać bardzo wiele osób z pieskami. Tak, Katalończycy kochają psy, co widać na każdym kroku.
















Pamiętam jak dwa lata temu przeczytałam o słynnym festiwalu La Merce, który świętowany jest raz do roku. To najsłynniejsze święto w Katalonii, które trwa 5 dni. Tradycyjnie uznaje się, że jest obchodzone z okazji końca lata. Według innych podań jest to dzień poświęcony Matce Boskiej Miłosierdzia, która 24 września 1687 r. uratowała miasto przed katastrofą – plagą szarańczy. Z tego powodu papież Pius IX, około 200 lat później, mianował La Mare de Deu de la Merce patronką Barcelony. W trakcie fiesty przez Barcelonę przechodzą kolorowe parady, roztańczeni artyści, organizowane są także koncerty, wystawy, warsztaty i konkursy, a do wielu muzeów jest przez ten czas darmowe wejście. Koniec września to najlepszy czas dla Barcelony! I udało nam się zahaczyć o pierwszy dzień festiwalu. W mieście odbywały się w wielu miejscach koncerty , a na La Rambli mieszkańcy dali pokaz tradycyjnych tańców. Nie sądziłam, że uda mi się uczestniczyć w festiwalu, bo wstępnie miał się rozpocząć dzień po naszym powrocie . Ale jednak! Marzenia się spełniają!




Niebawem zwiedzanie Barcelony c.d. 🙂