Od jakiegoś czasu jeżdżę w Beskid Niski prowadzić warsztaty kulinarne. Bardzo lubię te spotkania choć stanowią dla mnie wyzwanie – bo jak je poprowadzić i co zrobić, by zaskoczyć prawdziwe gospodynie domowe, często członkinie Kół Gospodyń Wiejskich. Na szczęście póki co mi się to udaje a Panie bardzo chętnie wracają na kolejne warsztaty, by się ponownie spotkać. Będąc wśród tych ludzi, którzy są niezwykle serdeczni, w miejscach gdzie przyroda powala swoim wdziękiem, gdzie słychać tylko ciszę i muczące krowy pokochałam Beskid Niski i często wracam tu z bliskimi. Dla niektórych osób tereny te nie są atrakcyjne – nie znajdziecie tu bowiem tłumów ludzi, gwarnych knajpek, straganów z pamiątkami oraz miejsc „imprezowych”. Ale dla mnie to największe zalety tych cudownych okolic. Bo to miejsca, do których się przyjeżdża, by odpocząć od zgiełku, nacieszyć się widokami, rozkoszować unoszącym się aromatem rosnących tu dziko ziół i by pobyć trochę samemu z własnymi myślami. Kiedy przyjechałam tu po raz pierwszy byłam totalnie zachwycona i nieco oszołomiona tym, jak wygląda tu życie. Wszyscy się dobrze znają, większość ludzi żyje z gospodarki – hodują krowy (jest ich tu mnóstwo), kozy a wiele osób zajmuje się wyrobem pysznych serów (po warsztatach dostałam w prezencie wyprawkę w postaci twarogu, masła z czosnkiem niedźwiedzim i śmietany – obłęd!). I choć na pewno takie życie jest cięższe od miastowego to kiedy patrzyłam na bawiące się beztrosko dzieciaki, na ludzi pracujących na polu to poczułam się jak w czasach mojego dzieciństwa. Dziś wiele dzieci nie wie nawet skąd się bierze mleko i cały dzień siedzą przed komputerem. Tu jakby czas się trochę zatrzymał – w wielu miejscowościach nie ma nawet zasięgu, ludzie żyją w społeczności, pomagają sobie a życie jest tu takie „normalniejsze” – z dala od miejskiej gonitwy i nerwów. Dlatego, by nacieszyć się sobą wybraliśmy się tu pod namioty. Pies był w siódmym niebie. Od razu przyszły do nas dwa okoliczne pieski i spędzimy z nami cały wypad – łącznie z tym, że kiedy kładłam się spać do namiotu podążyły za mną i bez namysłu rozwaliły mi się na śpiworze 🙂 Choć Beskid Niski nie jest tak popularnym miejscem jak Bieszczady to agroturystyka jest tu dość mocno rozwinięta i bez problemu można znaleźć pole namiotowe lub domek. Zapraszam na fotorelację z naszej małej wyprawy! I jeśli oglądając zdjęcia pomyślicie sobie – co to, same psy i krowy? Tak, właśnie tam tak jest 🙂
Poniżej podam wam kilka miejscowości, które warto odwiedzić.
Krempna – znajduje się tu dość spory zalew, piękna drewniana cerkiew, choć największą atrakcją dla mnie jest tamtejsza przyroda
Huta Polańska – tam na wzgórzu znajduję się piękny, kamienny kościółek
Polany – najbardziej urzekły mnie łemkowskimi chatami w niebieskie pasy
Świątkowa Mała i Wielka – również słyną z cerkiew – szczególnie warto zobaczyć tą niebieską w Świątkowej Wielkiej
Iwla – tu znajdują się małe wodospady